podtytuł: Jak pomóc sobie i dziecku w zaprzyjaźnieniu się z przedszkolem.
autor: Agnieszka Stein
wydawnictwo: Mamania
kategoria: poradniki dla rodziców
rok wydania: 2019/ jest też wersja z 2017
liczba stron: 224
cena: 19 - 30zł
W skrócie czego możesz się spodziewać, czyli o czym jest ta książka, jej główne wątki:
Czy dziecko potrzebuje uczęszczać do przedszkola?
Potrzeby społeczne dzieci.
Gotowość, oczekiwania i potrzeby rodziców względem przedszkola.
Przedszkola oparte na różnych filozofiach.
Państwowe i prywatne.
Idealne przedszkole nie istnieje.
Swobodna ZABAWA. Zajęcia dodatkowe.
Nauka i zajęcia dydaktyczne.
Zabawy na świeżym powietrzu. Wyjścia na dwór.
Kadra przedszkola.
Sprawy organizacyjne w przedszkolu.
Trudne sytuacje wśród dzieci, agresja, kara i nagroda.
Proces adaptacji do przedszkola.
Samodzielność i samoobsługa.
Jedzenie i odpoczynek.
Choroby.
Przeczytałam. W końcu juhuhu! E, nie, no nie wiem.
Wielokrotnie do niej podchodziłam, czaiłam się, brałam, odkładałam, aż wreszcie czytałam na raty. Lubię doprowadzać wszystko do końca, wiec nadszedł ten dzień, gdy ją zwyczajnie przeczytałam.
Nie podoba mi się styl, w jakim jest napisana. Odnoszę wrażenie, że wiadomości mimo jakiegoś spisu i uporządkowania nie są w ogóle uporządkowane. *czytam to zdanie czwarty raz i to na głos! Dziwnie brzmi, ale tak właśnie jest ! Nie umiem opisać tego w inny sposób. Dlatego ta pozycja nie jest prosta w odbiorze. Są to myśli i pewne rozważania, które często wędrują w inne miejsce, niż w to, w którym wydaje się, że miały być. Próbuję je wszystkie uchwycić, ale to trudne, choć w czytaniu (oraz w przedszkolu) mam pewną wprawę.
Jednak od początku. Tak będzie najlepiej. Stoję po obu stronach. Jestem zarówno psychologiem i nauczycielem pracującym z dziećmi, jak i mamą, której dziecko lada dzień pójdzie do przedszkola. Wiedza wiedzą, ale emocje, które przeżywają rodzice są do siebie bardzo podobne w tym zakresie. Bez znaczenia jest to, gdzie się pracuje i z kim. Często tak jest, jeżeli chodzi o własne dzieci. Choć wydawać by się mogło, że wiedza, którą się posiada, a także praca z dziećmi powinna pomóc w tym zakresie.
Muszę tu też wspomnieć, że nie jest to wyłącznie książka o procesie adaptacji do przedszkola. Jest przede wszystkim o możliwościach funkcjonowania przedszkola, o jego codzienności.
Początkowo odniosłam wrażenie, że autorka skłania się wyłącznie ku rodzicom. Nic dziwnego, w końcu książka została napisana przede wszystkim z myślą o nich. Dochodzę jednak do wniosku, że książka świetnie pokazuje to wypośrodkowanie między rodzicami i nauczycielami. Autorka przedstawia swoje myśli tak, jakby stała pośrodku i zwracała się raz do jednych, raz do drugich. Z poszanowaniem ich doświadczeń. Choć muszę przyznać, że częściej czułam się dotknięta jako nauczyciel, niż rodzic.
Nauczyciel posiada doświadczenie, wiedzę i kwalifikacje do pracy z grupą dzieci. Rodzic natomiast stworzył z dzieckiem więź oraz bez wątpienia zna je najlepiej. Gdy błądzę teraz myślami wokół mojej pracy, dochodzę do wniosku, że bardzo ważne jest, by rodzice i nauczyciele szanowali swoje KOMPETENCJE. A niestety często tak nie jest. Niejednokrotnie zdarza się, że nauczyciele chcą poprawiać rodziców. Upominają, niekiedy krytykują ich metody wychowawcze. Rodzice z kolei nie ufają nauczycielom, chcą podejmować decyzje wykraczając poza swoje rodzicielskie kompetencje. Praca z grupą dzieci i dbania o ich potrzeby, rożni się diametralnie od pracy z jednym dzieckiem i dbania wyłącznie o potrzeby pojedynczej jednostki. Rodzic ma na względzie własne dziecko, podczas gdy nauczyciel bierze pod uwagę dobro całej głupy dzieci. To jest jedna z podstawowych różnic.
Wszystko trzeba zacząć od zbudowania między sobą dobrej RELACJI. Nauczyciel-dziecko. Rodzic-nauczyciel. Bez tych podstaw, nie pójdzie się dalej. Nie da się zbudować niczego dobrego na krytyce, żądaniach i upominaniu. Bez wsparcia, zrozumienia i zwyczajnej uprzejmości.
Autorka podaje całą masę przykładów dotyczących funkcjonowania różnych przedszkoli. Jest tu wiele możliwości, opcji, z którymi możemy się spotkać. Nie ma tu gotowych propozycji i stwierdzeń, że coś jest odpowiednie dla naszego dziecka i dla nas. Nie ma podziałów na lepsze i gorsze. Nie sugeruje też, co jest najlepsze.
Jako osoba, która z dziećmi pracuje, chcę zaznaczyć, że ile rodzin, tyle jest tak naprawdę adaptacji do przedszkola. Każdy z nas ma nieco inne potrzeby. Trudno sprostać im wszystkim, dlatego przedszkola mają swoje opracowane strategie, które naprawdę POMAGAJĄ dzieciom, a także rodzicom. Trzeba zaufać nauczycielom i pamiętać, że nikt nie pracuje z dziećmi po to, by je krzywdzić.
Rolą nauczycieli jest poznanie każdego dziecka z osobna. Każde dziecko przychodzi do przedszkola ze swoimi doświadczeniami i zwyczajami. To też trzeba szanować i brać to pod uwagę. Nie da się przewidzieć wszystkiego, każdej opcji i możliwości, które zostały wypisane w tej książce. Dla mnie bez sensu jest rozważanie tego wszystkiego, ponieważ w każdym momencie życia nasza sytuacja może ulec zmianie: finansowa, zdrowotna, mieszkaniowa, może pojawić się nowe potomstwo, może nastąpić rozstanie rodziców. Nikt nie zastanawia się nad tym. Nie myśli w ten sposób. Przeżywa się coś tu i teraz, w danym momencie. Dlatego sceptycznie poodchodzę do tego typu rozważań, w książce o adaptacji dziecka do przedszkola. Uczęszczanie dziecka do przedszkola to część życia całej jego rodziny tu i teraz.
Wszystkie przedszkola różnią się od siebie, nawet jeżeli prowadzone są w podobnym duchu. Pracowałam w trzech różnych placówkach i wszystkie wyznawały podobne wartości. Każde z nich było inne. Dlaczego? Ponieważ pracują w nich różni ludzie. Ten czynnik ludzki, o którym pisze też pani Stein jest niezwykle istotny. A na to nie mamy żadnego wpływu.
Rodzice nie mogą decydować w przedszkolu o wszystkim. Muszą często dostosowywać się do standardów, które w danej placówce są przestrzegane. Wiele zależy też od samych nauczycieli. To, czy dane przedszkole spodoba się konkretnemu rodzicowi, zależy od jego indywidualnych preferencji i priorytetów. "Jeden rodzic będzie zachwycony, że panie zachęcają do zjedzenia całego obiadu, a dla innego będzie to niedopuszczalne" – tych rozbieżności jest znacznie więcej. Jedna pani będzie zachęcać dzieci do jedzenia, a inna już nie. Jeszcze inna może dzieci zmuszać i strofować, niestety tak często jest nadal. Nie każdy uważa to za przemoc wobec dziecka.
Nauczyciel ma przed sobą trudne zadanie, by sprostać wszelkim oczekiwaniom. Szczególnie dzieci, bo nie zapominajmy, że to one grają pierwsze skrzypce. A to nam dorosłym, czasami gdzieś umyka...
Czuję, że ta książka to takie głośne rozważania, rozmowa ze sobą, nie z czytelnikiem. Mnie osobiście bardzo męczyła, choć treści merytoryczne uważam za warte poznania. Ostatecznie to zastanawianie się zachęca do refleksji oraz przyjrzenia się własnym oczekiwaniom i potrzebom. Autorka nie podsuwa gotowych rozwiązań, ponieważ te dla każdego są inne. Mamy różne cele i priorytety, oczekujemy i potrzebujemy innych rzeczy. Nikt nam nie powie, co dla nas jest najlepsze.
"Nauczyciel nie jest odpowiedzialny za wychowywanie dziecka (...). Zadaniem nauczyciela nie jest też poradnictwo wychowawcze". Nauczyciel wspomaga rodziców w wychowaniu dziecka.
Bardzo ważną częścią tej książki są zabawy swobodne dzieci oraz wyjście dzieci na dwór. Dzieci potrzebują możliwie jak najwięcej zabaw na świeżym powietrzu, ponieważ w ten sposób się rozwijają. Przedszkole powinno im bezsprzecznie ten czas zapewnić i nie odwoływać go z byle powodu. Całkowie zgadzam się z tym, co pisze autorka, że dziecko powinni być minimum 3 godziny dziennie na dworze w ciągu całego dnia. Więc w miarę możliwości, spędzać go wspólnie z rodzicami także po odebraniu z przedszkola.
"Dziecko, które jest zdrowe i może przyjść do przedszkola, to dziecko, które może uczestniczyć we wszystkich zajęciach, także w tych na dworze".
Życzę Wam i Waszym Dzieciom szeroko otwartych przedszkolnych drzwi. Podniszczonych placów zabaw, które są na podwórku przedszkolnym, po którym widać, że dzieci z niego korzystają. Obyście trafili na nauczycieli, którzy kochają swoją pracę i są w niej doceniani za to, co tworzą. Niech będą to osoby z pasją, zaangażowaniem i miłością do tego, co robią. . Życzę Waszym dzieciom różnorodnych plac plastycznych wywieszanych na tablicy w szatni. Niech dzieci mają możliwość bycia sobą. Niech mają świadomość, że każdy jest inny, ale wszyscy są równi i dobrzy. Dużo uśmiechu, życzliwości, otwartości i zrozumienia. Niech dzieci brudzą swoje bluzki farbami i klejem! Czasami wpadną w kałużę, zgubią rękawiczkę i przemoczą na śniegu spodnie. Życzę Wam dużo radości, gdy będziecie odbierać swoje dzieci z przedszkola, a one z dumą pokażą Wam swoje prace plastyczne, które niczym trofea wiszą w przedszkolnym korytarzu. Ten cudowny świat czeka otworem, nie wystarczy zajrzeć przez dziurkę od klucza, trzeba wejść otwartymi drzwiami. Całym sobą. Obyście dostrzegli ogrom dobra, który na Was czeka. Obyście tego doświadczyli i jednocześnie na to pozwolili.
Wierzcie mi, przedszkole to najważniejsze etap w całej edukacji Waszych dzieci, ponieważ to w tym okresie dziecko rozwija się najbardziej.
Na koniec jeszcze przypomnę, że w przedszkolu pracują NAUCZYCIELE. Nie pracują w nim "przedszkolanki". To istotne, szanujmy się :)
Wszystkiego zaczytanego !
Marta.
PS 1 Tam, gdzie są ludzie dzieje się wiele dziwnych rzeczy. Czasami czytając jakiś fragment wydawało mi się, że czytam wręcz niedorzeczne rzeczy, żywcem ściągnięte z jakiegoś forum o przedszkolach, pisane przez rodziców i nauczycieli :D
PS 2 Moją uwagę przykuła także sama okładka książki. Przedstawia ona idącego chłopca, który trzyma za rękę kobietę. Idą sobie do przedszkola. Droga trwa chyba niezwykle długo, ponieważ pani aż obtarła sobie stopę, na co wskazuje wystający plaster tuż nad lewym butem. Och! Niełatwa to droga :)
J. Pachniewska - dziękuję za komentarz, niestety nie mam możliwości odpisania bezpośrednio na niego. Mi ten styl
pisania całkowicie nie odpowiada. Przeczytałam wcześniej też inne książki tej autorki. Chyba nie wyciągnę ręki po kolejne pozycje. Mimo treści merytorycznych, za bardzo mnie irytują. W większych miastach też nie ma często możliwości wyboru. Dzieci często nie dostają się tam , gdzie ich rodzice by chcieli. Również muszą wybierać. Do wielu płatnych przedszkoli też jest się trudno dostać.
Mamy podobne odczucia co do tej książki. Na początku też ciężko mi się to czytało. Z czasem polubiłam jej styl. Ale podziwiam Cię za wytrwałość! Jak mi książka nie leży, rzadko kończę. Mimo wszystko, książka warta uwagi. Chciałabym, żeby i dyrektorzy przedszkoli ją przeczytali. Zwłaszcza ci, którzy tak lubują się w atrakcjach i „dniach pączka”... Jedno co mnie drażni w tego typu pozycjach, czy to o przedszkolu, czy szkole. Pisane są z perspektywy dużego miasta. W małych miastach i na wsiach nie ma w zasadzie mowy o wyborze „placówki najlepszej dla dziecka”. Trzeba czasem brać, co jest. A pomysłów jak radzić sobie w takiej sytuacji, brak...