top of page
  • martakarlak

Przestrzeń dla rodziny

Zaktualizowano: 8 wrz 2021

autor: Jesper Juul, Monica Oien

wydawnictwo: MiND

kategoria: poradniki dla rodziców

rok wydania: 2012

liczba stron: 280

cena: 27 - 35zł



W skrócie czego możesz się spodziewać, czyli o czym jest ta książka, jej główne wątki:

  • Charakter domu rodzinnego .

  • Związek dwojga ludzi (zanim zostałam mamą/tatą)

  • Czy każdy może i powinien zostać rodzicem?

  • Dlaczego mama i tata są tak samo ważni?

  • Granice w wychowywaniu dzieci.

  • Zmiany w związku – dzieci zabierają rodzicom przestrzeń.

  • Pojawienie się młodszego rodzeństwa.

  • Dlaczego tak ważne jest, by Ojciec był tak samo zaangażowany w życie rodzinne i wychowywanie dzieci.

  • Sen dziecka.

  • Aktywna zdolność mowy u dziecka.

  • Bunt dziecka.

  • Język osobisty. Jak porozumiewać się z dzieckiem.

  • W jaki sposób dzieci się uczą?

  • Dlaczego wieczne chwalenie oraz krytyka dziecka nie prowadzi do niczego dobrego?

  • Zabawa z dzieckiem, wspólny czas.

  • Dziecięca odpowiedzialność.

  • Kieszonkowe i obowiązki.

  • Rozwój rodziców.

  • Ciało i seksualność dziecka.

  • Dieta dziecka, wspólne posiłki.

  • Przestrzeń dla dialogu.

Pędzę do komputera i zapisuję wszystkie moje myśli, żeby żadna z nich nie uleciała. Muszę je szybko złapać za skrzydełka i przytrzymać chwilkę.


W głowie mam pełno myśli, zastanawiam się, prowadzę dialogi wewnętrzne, dopasowuję to, co przeczytałam do mojego doświadczenia, sytuacji, których uczestniczyłam czy tez byłam świadkiem. Te myśli krążą w mojej głowie na długo, gdy zamknę książkę... czasami wystarczy, że przeczytam jeden akapit, czasami dwie strony. A ja jestem pełna myśli i refleksji. I zostają one ze mną na długo. Moje serce zaczyna mocniej bić, czuję przyspieszony puls, cieszę się, że ktoś wytłumaczył mi coś w prosty sposób, niby oczywisty... Ktoś za pomocą slow zawartych w książce - porozmawiał ze mną i stanął obok.


Pamiętam, że nie od początku byłam fanką Jespera Juula. W moim odczuciu był on męczący i ciągle powtarzał to samo. Drażniło mnie to. Oj, ależ mnie to drażniło! A ja wielki znawca, bezdzietny, z małym doświadczeniem dotyczącym dzieci wiedziałam lepiej. No tacy znawcy są najlepsi i musicie wiedzieć, że ja też stałam na początku tej drogi! Stałam i rozprawiałam mądrości. Później popracowałam, nabrałam doświadczenia, spotkałam się z różnymi rodzinami, poznałam wiele dzieci (ooo i to każde było zupełnie inne! :P). Sama stałam się mamą i eureka! Jak to się świat zmienia i jak to się życie zmienia, gdy z pozycji teoretyka stajesz się praktykiem i zaczynasz ROZUMIEĆ co ktoś do ciebie mówi. Nawet, gdy to zaledwie 6 miesięczne dziecko na przewijaku ! :P


Jestem absolutnie OCZAROWANA książką "Przestrzeń dla rodziny" wydawnictwa MiND. Chłonę każde słowo jak ameba, wyciągając swoje nibynóżki (uwielbiam to określenie! Ameby są fajne). Odpowiedzi, których Juul udziela w tej rozmowie są niezwykle mądre, proste i chciałoby się powiedzieć, że oczywiste. Taką zwyczajność i codzienność chyba najtrudniej osiągnąć i pewność tego, co się mówi. To doświadczenie. Trzeba patrzeć na dzieci z tego samego poziomu, na którym my jesteśmy. A to niezwykle trudne. Jednocześnie nie zapominając, że dorosły jest osobą decyzyjną i to on dowodzi. To ważna nauka w dzisiejszym świecie, w którym jeden specjalista przeczy drugiemu. A każdy jest specjalistą od własnego dziecka, co Juul również podkreśla w swoich rozmowach.


Każda rodzina ma swój własny, niepowtarzalny charakter i swoją specyfikę. Atmosfera i nastrój domu rodzinnego, który tworzą rodzice, jest niezwykle istotna, ponieważ to ona tworzy wspólną więź i przestrzeń dla każdego członka rodziny. To, co rodzice stworzą w domu ma realny wpływ na dziecko. Dom powinien być spokojną i bezpieczną bazą. Miejscem odpoczynku i stwarzać możliwość bycia sobą. Dlatego zachowanie Waszych dzieci tak diametralnie różni się do tego, jak zachowuje się ono na placu zabaw czy w przedszkolu. Dom, to miejsce, w którym dziecko odreagowuje stresy dnia codziennego, dlatego jego zachowanie może znacznie różnić się od tego, które przejawia poza domem. To dobrze. To dobrze, że dzieci rozrabiają przy swoich rodzicach :)


Odnoszę wrażenie, że ze wszystkiego czego się nauczyłam, dowiedziałam, skąd czerpie swoją wiedzę, tylko Juul tak rzadko się myli. Zresztą on sam świetnie to podsumował, mówiąc: "Przyjmuję to ze spokojem, ponieważ wiem, że za jakiś czas pojawią się nurty przeciwstawne. Po prostu tak toczą się dzieje". I tak jest. Zaraz ktoś przybiega z nową metodą, specyfiką, teorią i lecą za nim tłumy! A później po pewnym czasie próbowania i testowania nagle okazuje się, że "halo halo! To nie działa! To nie tak!". I znowu zaczyna się poszukiwanie (o ile w ogóle!) "a jak?". A czasami wystarczy jedynie zaufać trochę sobie.


"Ja nie wtrącam się w to, jak ludzie wychowują swoje dzieci, jeśli oni sami uważają, że to się sprawdza".

"Marzenie by być idealnym rodzicem jest absurdalne, bo każdy z nas jest od czasu do czasu trudny w pożyciu, a najgorsi są ci, którzy próbują nie być trudni. Ludzie, którzy nieustannie szukają kompromisów i robią wszystko, by uniknąć konfliktów, także oddziałują negatywnie na siebie i na wspólnotę. Wspólnota staje się wtedy współwinna tego, że jeden z jej członków przyjmuje na siebie rolę ofiary".


Granice w wychowywaniu dzieci.

Jest to temat, który autor bardzo często porusza w swoich książkach. Zawsze odnosi się do niego w ten sam sposób: granice są BARDZO dzieciom potrzebne. Każdy człowiek ma swoje własne granice. Każde dziecko potrzebuje rodzica, który jest decyzyjny i pewny tego, co mówi. Jest to bezpośrednio związane z poczuciem bezpieczeństwa u dzieci. Dorosły powinien wspierać dziecko, być dla niego oparciem i bezpieczną przystanią. Nie odwrotnie. Dziecko nie jest partnerem rodzica, nie jest jego powiernikiem. "Ile osób potrafi mówić wyraźnie i konkretnie? Niewielu. Osobisty autorytet to nie jest coś, czego uczą nas w przedszkolu, rodzinnym domu czy szkole (...). Większość pracodawców chce zatrudniać osoby z inicjatywą, zdolne do ponoszenia odpowiedzialności, mające własne zdanie – nie zaś kogoś, kto ciągle pyta, jak to czy tamto może być zrobione. Dzisiejsze społeczeństwo żyje z kreatywności".

Jak wspomina Juul "Ważne jest, by dzieci wychowywały się u boku rodziców, którzy mają coś do powiedzenia". Rodzic jest przewodnikiem.

Podoba mi się wątek opisujący zmiany w małżeństwie, gdy w rodzinie pojawiają się dzieci. Związek już nigdy NIE BĘDZIE taki sam jak przedtem. Dorośli przyjmują nową rolę, nową odpowiedzialność. "Związek rodziców zyskuje wielką siłę, jeśli oboje są tak samo zaangażowani w sprawy dzieci. Rodzice muszą w pewnym momencie uznać, że to, kim byli przedtem jako para, już nie istnej. Teraz są kimś innym". Trzeba przywitać nowe. To samo przeżywają dzieci , które są jedynakami i wbrew temu czy tego chcą czy też nie, stają się starszym rodzeństwem. Niejednokrotnie przeżywają stratę za tym, co było wcześniej. Mają żal, często nie są zachwycone obecnością nowego członka rodziny. Już nie jest najważniejsze i jedyne. Czuje, że wiele się zmieniło. Rodzic musi pomóc dziecku zaakceptować zmiany i pomóc mu odnaleźć się w nowej sytuacji.

"Poczucie winy, że zrobiło się coś złego, jest tym, co nas różni od zwierząt. (...) poczucie winy jest niczym fotel na biegunach – bez przerwy w ruchu, ale donikąd cię nie zawiezie".

Bezpowrotnie minęły już czasu, gdy głowa rodziny, mąż i ojciec gromadki stada, wyruszał rano do pracy, zarabiał na chleb i nie brał udziału w życiu rodzinnym, czy tez tam był zajęty polowaniem na węże i wiewiórki. I dobrze! Tata jest tak samo potrzebny dziecku, jak i Mama. Trzeba to sobie zapamiętać raz na zawsze! Dowodzą temu liczne badania. Ojciec potrafi dać dziecku coś innego niż mama. Ta inność jest niezwykle istotna, ponieważ dzieci muszą doświadczać tej odmienności nie tylko między płciami, ale także miedzy ludźmi. Dziecko potrzebuje tych różnic, dzięki nim uczy się, rozwija. Juul świetnie to określił " Ojciec nie jest jedynie zmiennikiem matki" – jakie to trafne! Każdy z nas ma prawo opiekować się dzieckiem po swojemu (tak, tak ciężko mi przyszło napisanie tego zdania, ponieważ jestem mama i myślę – często blednie – że robię pewne rzeczy lepiej od mojego męża, a robię je jedynie inaczej! Boże, niech on tego nie czyta :P )

"Dzieci uczą się nie tak jak uczniowie, lecz tak jak badacze. Najchętniej same szukają i znajdują rozwiązania". Dziecko musi mieć możliwość podejmowania różnych prób we własnym działaniu, eksperymentowania oraz eksplorowania przestrzeni na swój własny sposób.

Niezwykle cenie sobie zdanie Juula i jego konsekwencję w powtarzaniu tego, że dzieci uczą się na drodze podejmowania prób oraz własnych błędów. Przecież nie da się uczyć na cudzych błędach! Dzieci uczą się w ten sposób samodzielności. "Dzieci wyciągają wnioski zarówno z tego, co im się udaje, jak i z tego, co im się nie udaje" – to tak zwana faza buntu, którą wiele z nas bezmyślnie nazywa "buntem dwulatka". A to nic innego, jak ROZWÓJ. Małe dzieci przechodzą okres, kiedy ich mózg bardzo szybko się rozwija, a one same przyswajają sobie wiele nowych umiejętności. Trzeba szanować ich niezależność i autonomię. Rozchwianie dziecka wynika z jego rozwoju. Biologii nie da się oszukać, wszystkie dzieci przechodzą przez ten etap. I wiecie co? Bardzo dobrze!

"Jeśli dziecku nie pozwolimy badać, próbować i mylić się, to zniszczy fundament jego wiary we własne siły i zaufanie do siebie. Wpychamy dzieci w bezradność, dowodząc, że lepiej wiemy, w co mają się np. ubierać i co robić".


Oddawanie dziecku odpowiedzialności.

Gdy dziecko czuję, ze jest ważne dla swoich rodziców, staje się ono kimś, kto wierzy w swoje możliwości. To wielki dar, niezwykle wzbogacający życie, który można otrzymać na całą jego resztę. Rodzic powinien przyjmować dziecko takim, jakie ono jest.

I kochać je całościowo, dostrzegać je i próbować poznać. Tak naprawdę to nasz obowiązek, ale jak wiemy, nie każdy go spełnia...


"Nie rób nigdy dla dzieci tego, co potrafią robić same". Dziecko musi czuć na swoje odpowiedzialność, oczywiście adekwatną do swojego wieku. Dwulatek będzie musiał poukładać swoje misie na półce, a dziecko, które chodzi do szkoły jest odpowiedzialne za odrobienie lekcji. Tak! To odpowiedzialność dziecka. Rodzic nie może być wiecznie nadzorcą i kontrolerem. To nie jego rola i nie jego odpowiedzialność. Trzeba dziecku stworzyć możliwość by było odpowiedzialne za swoje rzeczy (i sprawy) i dbało o nie. Bez odpowiednio stworzonej do tego przestrzeni, dziecko nigdy się tego nie nauczy. I wcale nie chodzi o to, że rodzic ma się całkowicie wycofać i przestać być zaangażowany. Rodzic ma dać dziecku przestrzeń, by mogło ono nabyć nowe, niezwykle potrzebne mu umiejętności w przyszłym, dorosłym życiu. Dziecko musi doświadczać możliwie jak najwięcej. "W to, w co wyposażyliśmy go do tej pory, zadecyduje, czy sobie poradzi".


"Dzieci mogą wiele rzeczy robić same, ale nie pozostawione same sobie. Trzeba umieć towarzyszyć im bez wywierania nacisku i manipulacji, ale służyć radą i wskazywać drogę"

Dzieci uczą się od własnych rodziców jak być dorosłymi. Rodzice to bez wątpienia najważniejsi nauczyciele w życiu dziecka, jednak to nauczanie jest ściśle związane również z nieplanowaniem działań, z normalnością dnia codziennego, ze spontanicznością, nie organizowaniem wcale (wiecznie!) aktywnych, rozwijających działań skupionych wyłącznie na ciągłym rozwoju dziecka. Dziecko rozwija się mimo wszystko. Oni nas obserwuje i uczy się od nas cały czas. Warto włączać dziecko do naszych codziennych czynności takich jak: sprzątaniem, gotowanie, pranie, ale też odpoczywanie! A o tym mam wrażenie, ze zapominamy. Dorośli muszą robić te codzienne, ZWYKŁE czynności wokół wspólnej przestrzeni, ale tez pokazywać dziecku i mówić mu "teraz mama czyta książkę i potrzebuje chwili dla siebie". Dziecko to zrozumie! Jeżeli rodzic rozumiał potrzebę dziecka, gdy to ono prosiło o dokończenie swojej czynności np. Zakończenie zabawy, dokończenie rysunku itd. To dziecko również to zrozumie. Dzieci muszą obserwować swoich rodziców w CODZIENNOŚCI, w ten sposób uczą się najwięcej. A na pewno więcej niż z wiecznie zaplanowanych działań, które rzekomo mają dziecko wyjątkowo rozwinąć. Trochę zapominamy zwyczajnie żyć w tym wszystkim, co nas otacza.


"Jeśli rodzice próbują kopiować w domu nauczycieli, to ich dzieci nigdy tak naprawdę nie będą z ludźmi prowadzącymi dorosłe życie. Jest więc bardzo ważne, by dorośli w czasie wolnym robili dorosłe rzeczy: poleżeli pół godziny na kanapie, przeczytali gazetę, zajęli się różami w ogrodzie czy czymś innym. Powinni robić to, co ma dla nich sens".

A dzieci powinny się temu PRZYGLĄDAĆ! Naprawdę można wiele rzeczy robić przy dziecku, zupełnie nie wiem dlaczego to sobie wciąż odbieramy. Kiedyś na Instagramie zadałam pytanie "Co widzisz, gdy siedzisz w salonie na kanapie" – moje czytelniczki to zazwyczaj mamy dzieci w wieku od 1-6 lat. Najczęstsza odpowiedź była taka, że nie siedzą na kanapie, ponieważ ciągle siedzą na dywanie. I bardzo to smutne, a wydaje się, że powinnam napisać inaczej – wow! Super, że ciągle animujesz dziecko, bawisz się z nim kreatywnie, tymi wszystkimi kreatywnymi zabawkami, w cudownej przestrzeni wokół. Na pewno też bardzo kreatywnej i przemyślanej! Codziennie wieczorem planujesz wyjątkowe aktywności na następny dzień... to nie jest nic złego, pod warunkiem, że ten obraz nie odbywa się codziennie. Cudownie, że spędzacie czas, nie marnujecie go przed telewizorem, nie jesteś jako mama obojętna na potrzeby własnego dziecka. Ale na litość boską ! Pomyśl też o sobie, a wbrew pozorom będziesz dasz/pokażesz swojemu dziecku coś niezwykłego – Mama też jest ważna, ma swoje potrzeby, mama może odpocząć, mama coś robi dla siebie i to jest dobre!

"Moim zdaniem, to prawdziwa katastrofa, jeżeli rodzice mają wyrzuty sumienia, kiedy chcą robić to, co ma dla nich sens. Tymczasem tacy dorośli mogą być prawdziwym wzorem dla dzieci. Dzieci maja przemożną potrzebę uczenia się, co to znaczy być dorosłym. (...) sztuka działania w porozumieniu z dziećmi polega na włączeniu ich w swoje decyzje i plany, a nie na pozwalaniu, by to one ustalały porządek dnia".

"Dopiero kiedy twoje dziecko będzie miało swoje dzieci, zobaczysz, ile wyniosło z domu".




Juul wciąż powtarza, że dla dzieci najważniejsza jest atmosfera stworzona w domu. Zgadzam się z tym całkowicie. Dom i przestrzeń, którą otaczamy się na co dzień ma na nas ogromny wpływ. Na całą naszą rodzinę.

"Można się kłócić, płakać i śmiać tam, gdzie wolno nam być sobą".

Za każdym razem, gdy otwieram książki Juula zostaje w moich myślach coś dobrego. Nie są to jedynie dobre pozycje na mojej półce w biblioteczce, ale są to przede wszystkim dobre pozycje w moich myślach. Szczególne. Takie, które zostają ze mną nie tylko podczas czytania ich... zostają ze mną na zawsze.


"Życie trwa dłużej niż dzieciństwo".


Polecam książki Juula,

do zaczytania!

Marta

322 wyświetlenia1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page